Pokaż wyniki od 1 do 5 z 5

Temat: Artykuł prasowy: Kupa złomu za 30 tys!

  1. #1
    grzkem
    Gość

    Domyślnie Artykuł prasowy: Kupa złomu za 30 tys!

    Słowo "samochód" - przynajmniej jeśli wierzyć encyklopediom - oznacza pojazd mechaniczny z własnym napędem i źródłem energii, dwu lub trzyśladowy, na trzech lub więcej kołach, przeznaczony do przewozu osób lub ładunków. Tyle teorii.
    W myśl polskiego prawa, póki nie trafi na złom, to wciąż pełnoprawne auto
    W praktyce, słowa "samochód" często nadużywa się w stosunku do kupy metalowego złomu, która - mimo że już od dawna bardziej przypomina nieruchomość niż auto, wciąż ma jedną niepodważalną zaletę - komplet dokumentów.
    Śledząc sytuację na rynku pojazdów używanych, często trafić można na dziwne ogłoszenia. Audi A8 D3 za 15 tys. zł, dwuletni mercedes klasy S za 30 tys. zł czy trzyletnie BMW serii 5 za 20 tys. zł. Oczywiście żadne z tych "aut" nie ma nic wspólnego z samochodem - to, co z nich zostało przeważnie mieści się na niewiadowskiej przyczepce do malucha. Wszystkie dają jednak możliwość szybkiego zarobku...

    Mechanizm jest równie prosty, co podły. Wystarczy, że po zakupie takiego "samochodu" z kompletem dokumentów uda nam się ukraść identyczny, tyle, że sprawny pojazd. Następnie wystarczy już tylko "zadokować" się w jakiejś stodole zwanej potocznie dziuplą i przy pomocy spawarki, szlifierki, szpachli i paru innych narzędzi dokonać tzw. "przeszczepu" wspawując w oryginalne pola identyfikacyjne skradzionego pojazdu te z wraku.
    Zgodnie z prawem...
    Chociaż sytuacja jest skandaliczna, handel dokumentami odbywa się zgodnie z prawem, dzięki swoistej zmowie firm ubezpieczeniowych orzekających tzw. szkody całkowite.
    To groźnie brzmiące określenie stosowane jest wówczas, gdy koszt naprawy uszkodzonego w wyniku wypadku pojazdu przekracza 70 proc. wartości auta sprzed naprawy. Co ciekawe, mimo że na rynku działa kilkadziesiąt firm trudniących się ubezpieczeniami komunikacyjnymi, we wszystkich próg opłacalności remontu to właśnie 70 proc. wartości. Chociaż ta praktyka stosowana jest od wielu lat, do dziś nie zainteresował się nią Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

    Niestety, daje to szerokie pole do popisu ubezpieczycielom, dla których zakwalifikowanie szkody jako "całkowitej" niesie wymierne korzyści. W takim przypadku rzeczoznawcza wycenia wartość wraku, a zakład wypłaca właścicielowi jedynie różnicę między wartością auta sprzed wypadku, a wartością rozbitego pojazdu.
    Oznacza to, że klient otrzymuje od firmy kwotę, która nie ma prawa wystarczyć na zakup choćby zbliżonego wiekiem i stanem auta (dostaje 70 proc. wartości) i sam zadbać musi o wrak. Nie jest tajemnicą, że ubezpieczyciele często określają szkody jako całkowite, by uniknąć dodatkowych kosztów związanych z naprawą. By przekroczyć sumę 70 proc. wartości pojazdu często zawyża się koszt naprawy lub zaniża wartość pojazdu sprzed wypadku.

    Do sprzedania audi, atrakcyjna cena...
    W tym miejscu dochodzimy do kolejnej, zgodnej z prawem patologii - braku możliwości wyrejestrowania pojazdu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wyrejestrować można jedynie samochód, który poddano złomowaniu. W przeciwnym wypadku, nawet jeśli po wypadku z auta została jedynie sterta złomu, właściciel wciąż opłacić musi obowiązkowe ubezpieczenie OC. Co roku, powinien też dokonać przeglądu technicznego... No chyba, że odda auto na złom.
    Oczywiście można również sprzedać tzw. "pozostałości" rekomendowanej przez ubezpieczyciela firmie zajmującej się odzyskiem części z wraków. Problem w tym, że trudno jest uzyskać kwotę, na jaką wyceniła wrak firma ubezpieczeniowa. Trzeba jednak przyznać, że niektórzy ubezpieczyciele, bez większych problemów wypłacają wówczas klientowi różnicę między oszacowaną wartością auta, a kwotą za jaką sprzedał on wrak.
    By nie być stratnym, najlepszym rozwiązaniem byłaby sprzedaż naszego auta na części, jednak w tym przypadku może się to dla nas bardzo źle skończyć. Przepis o niemożności wyrejestrowania rozbitego pojazdu powstał po to, by zapewnić punktom złomującym ciągły napływ zleceń. Pamiętajmy, że za każdy brakujący kilogram zakład złomujący ma prawo obciążyć nas karą w wysokości nawet 10 zł. Jeśli więc uda nam się sprzedać sprawny, ważący ok. 200 kg zespół napędowy, jest całkiem prawdopodobne, że w punkcie złomowania trzeba będzie dopłacić do naszego wraku nawet 2 tys. zł! Rozbiórka pojazdu niesie za sobą również inne koszty - by jej dokonać trzeba dysponować odpowiednim miejscem i czasem.
    "Komplet dokumentów"
    W wielu przypadkach, by zminimalizować straty związane z wypadkiem, właścicielom wraków nie pozostaje więc nic innego, jak sprzedać pojazd osobie prywatnej. Problem polega na tym, że w myśl polskiego prawa, nawet jeśli samochód został tak zmasakrowany, że ratownikom trudno było rozpoznać markę, dopóki nie zostanie on zezłomowany, z prawnego punktu widzenia, wciąż jest sprawnym pojazdem. W dokumentach auta (dowód rejestracyjny, karta pojazdu) nie wpisuje się żadnej adnotacji o wypadku.
    Takie auta wciąż mają "komplet dokumentów"
    Dlatego właśnie, nawet po orzeczeniu szkody całkowitej, samochód można bez przeszkód naprawić i jeździć nim przez kolejne kilka lat. Można też, jako samochód, sprzedać nie nadającą się do remontu kupę złomu, której największą zaletą pozostaje komplet dokumentów otwierający ******om i ********om furtkę, dzięki której bez przeszkód zarejestrować można kradzione auto.
    Również możliwość remontu samochodu, który objęty został szkodą całkowitą, jest działaniem kryminogennym. Pamiętajmy, że przy wycenie kosztów naprawy ubezpieczyciele posiłkują się cennikami dotyczącymi nowych części zamiennych. W Polsce, po okazyjnych cenach, bez najmniejszych trudności, kupimy jednak używane podzespoły.
    Problem w tym, że - jeśli wierzyć danym przedstawianym przez Ministerstwo Środowiska - każdego roku, w legalnie działających stacjach demontażu, złomowanych jest 190 tysięcy pojazdów. W większości są to jednak pojazdy wiekowe, których podzespoły znajdują się na granicy śmierci technicznej i często nie nadają się do powtórnego wykorzystania. Skąd na rynku tak wielka podaż używanych części do niemal wszystkich roczników popularnych pojazdów?
    W zeszłym roku, w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło w Polsce niemal 17 tysięcy samochodów. Łupem *******i padały najczęściej volkswageny (passat i golf), audi (A4 i A6), skody octavie i toyoty corolle. Nie trzeba chyba dodawać, że żadne z wymienionych aut nie ma opinii wybitnie awaryjnego, ich duża podaż sprawia jednak, że często ulegają one wypadkom, przez co zapotrzebowanie na części jest ogromne...
    Trudno jednak przypuszczać, aby firmy ubezpieczeniowe, których polityka w prosty sposób przekłada się na policyjne statystki, były zainteresowane zmianą tej patologicznej sytuacji. Gdyby ryzyko kradzieży auta było w Polsce minimalne, nikt nie decydowałby się przecież na autocasco...
    PS.
    Zdjęcia pochodzą z rzeczywistych ogłoszeń sprzedaży.
    W myśl polskiego prawa, póki nie trafi na złom, to wciąż pełnoprawne auto
    Do sprzedania audi A3, atrakcyjna cena...
    Takie auta wciąż mają "komplet dokumentów"

    Pełny artykuł na stronie
    http://motoryzacja.interia.pl/wiadom...83efd5f0a89912

  2. #2
    grzywka
    Gość

    Domyślnie zajrzalem na tą strone i ...

    jakis ~młody bysior~napisał:
    "powyzej szkody wartej 2 tys zl policja musi
    zabrac dowód - mozna go odebrac po badaniu
    technicznym, ktore musi przejśc auto - oczywiscie
    mozna załatwic zeby przeszczep przeszedł badanie,
    ale to juz niezłe ******wo"
    Sa jakies dowody na takie dzialania policji?To by było dobre rozwiązanie.

  3. #3
    Znawca tematu Avatar takietam
    Zarejestrowany
    paź 2010
    Skąd
    Olsztyn
    Postów
    3,694
    Podziękowano Thanks Given 
    1,658
    Podziękowano Thanks Received 
    0
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    17

    Domyślnie

    To już nieaktualne z tymi 2 tyś - taka granica była przed nowelizacją prawa o ruchu drogowym. Teraz jest tak:

    Art.81.11 Niezależnie od badań, o których mowa w ust. 3-5, dodatkowemu badaniu technicznemu podlega pojazd:
    5) w którym została dokonana naprawa wynikająca ze zdarzenia powodującego
    odpowiedzialność zakładu ubezpieczeń z tytułu zawartej umowy ubezpieczenia określonego
    w grupach 3 i 10 działu II załącznika do ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o działalności
    ubezpieczeniowej (Dz. U. Nr 124, poz. 1151, z późn. zm.) w zakresie elementów układu
    nośnego, hamulcowego lub kierowniczego mających wpływ na bezpieczeństwo ruchu
    drogowego;

    Czyli stoi jak wół qrwa napisane ale jak widać słowo pisane w tym kraju mało znaczy.

    Co do samego artykułu to fajnie ogarnięty temat, widać Panowie z Interii bardzo lubią nasze forum (chyba już opiniotwórcze ) Może wypadałoby przyznać się kto tu jest z redakcji - wszyscy przecież działamy w jednej sprawie?
    Można było jeszcze wspomnieć o handlu zestawami do zawyżania kwot odszkodowania na allegro, czy kompletnych usługach obejmujących ustawkę wypadku w dowolnym miejscu, łącznie z rozsypaniem okruchów powypadkowych aby realniej wyglądało.
    A tak ogólnie to wszystko sprowadza się do złotej zasady panującej w naszej republice bananowej - Ludzie nie robią tego za co biorą kasę a biorą kasę za to czego nie powinni robić. W ch..j Smutne.
    Ostatnio edytowane przez takietam ; 23-11-10 o 18:20

  4. #4
    Znawca tematu Avatar Andrebar
    Zarejestrowany
    wrz 2010
    Skąd
    Łódź - Heidelberg
    Postów
    4,718
    Podziękowano Thanks Given 
    1,084
    Podziękowano Thanks Received 
    3
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    18

    Domyślnie

    Dam im publicznie na tym Forum radę ...jak w miarę szybko zrobić z tym porządek i powyławiać te "podkładeczki" ..... i tak pewnie nikt z tych stożkogłowców z niej nie skorzysta albo potem ją sobie przypisze.

    WYSTARCZY korzystając z danych firm ubezpieczeniowych o tych "szkodach całkowitych" skontrolować auta ponownie dopuszczone do ruchu pod kątem ... "przeszczepu" ..
    Proste jak budowa cepa ...ale nie w POmrocznej ...gdzie pewnie trzeba będzie rozpisać państwowy przetarg na firmę dedektywistyczną , której właścicielem będzie ktoś z boiska.
    Człowiek mądrzeje z wiekiem....szkoda tylko że z wiekiem od trumny

  5. #5
    grzkem
    Gość

    Domyślnie

    Ciekaw jestem jak jest w takiej sytuacji:
    Kierowca „A” spowodował kolizję i uszkodził samochód kierowcy „B”.
    Kierowca „B” zgłasza się do np. PZU po likwidację szkody. PZU kwalifikuje to jako szkoda całkowita, wypłaca kierowcy „B” 70% wartości samochodu i wskazuje kto odkupi wrak za 30%.
    Firma która odkupiła wrak naprawia go (przeszczep itp. z innego auta). Sprzedają samochód nowemu klientowi „C” nic nie świadomemu, jeździ pewien czas i niestety znowu kolizja, winowajcą jest inny kierowca ubezpieczony w PZU.
    Jeżeli PZU zakwalifikowało to już wcześniej jako szkoda całkowita to czy mogą w nieskończoność wypłacać lub ustalać szkodę całkowitą dla tego samego samochodu?


    Z tym badaniem pokolizyjnym za 50 zł to też były cyrki, jeżeli ktoś tego nie zrobił i przytrafiła mu się kolejna kolizją z innym ubezpieczonym w tej samej firmie ubezpieczeniowej co wcześniej likwidowała szkodę to mieli prawo nie wypłacić odszkodowania.

Tagi dla tego tematu

Zakładka

Zakładka

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •