Witam, kupiłem 13.02 hyundai tucson 2.0 sprowadzonego z austrii w komisie w Skoczowie. wszystko fajnie pięknie, igła. Po tygodniu przepalił się przewód z pompy paliwowej, pojechało do elektryka i zrobił koszt 120zł. Po 2 tygodniach przestała działać tylnia wycieraczka (ale c**j) nie przejąłem sie tym za bardzo chociaż od paru dni miał problemy z rozruchem. Po 3 tygodniach zaj****i katalizator (...) i aż tydzień temu auto zdechło i nie odpaliło (prawdopodobnie szczotki) więc zadzwoniłem do sprzedającego że ja złotówki nie włożę więcej w te auto i niech sie ogarnie. Przyjechał lawetą wczoraj i zabrał i dzisiaj dzwoni i gada że auto musiało mieć gdzieś zwarcie bo wypaliło (rozrusznik/alternator) i że on może mi zamówić to za 550zł będę mieć gwarancję ale potem musze jechac do elektryka zeby zobaczył czy dalej nie ma gdzieś spięcia bo znowu może go c**j strzelić. I mam Pytanie kto w tym momencie ponosi koszty naprawy jak mogę się ew. odwołać lub co robić. Bo to raczej nie może być tak, że ktoś kupi auto za 22 000 i po miesiącu sie zaczyna pier****ć. Proszę o Pomoc
Zakładka