Temat był wałkowany wielokrotnie i we wszystkich odcieniach, ale kiedy widzę takie gnioty (http://moto.onet.pl/251893,8738738,1...e.html?node=27) i czytam pytania typu 'do jakiego przebiegu jest sens kupować samochód?', to chyba warto do tego wrócić.
No właśnie, co nam mówi przebieg samochodu? Śmiem twierdzić, że szczególnie w przedziale cenowym poniżej połowy wartości nowego samochodu danego typu mówi on niewiele. Bardzo niewiele. Przebieg oddaje wprost jedynie liczbę obrotów łożysk kół, mechanizmu różnicowego i wału wyjściowego skrzyni biegów. Nic więcej.
Wyobraźmy sobie plac komisu, a na nim trzy samochody:
- segment D, 3 lata, silnik benzynowy, 150.000 km (inaczej 150Mm)
- wysoki segment C, 4 lata, silnik Diesla, 120.000 km
- segment C, 6 lat, silnik benzynowy, 35.000 km.
Zaznaczam, że przebiegi są absolutnie autentyczne, a żadne z tych aut nie brało udziału w kolizji drogowej.
Wstawiam na ten wyimaginowany plac rzeczywiste auta trzech moich znajomych. Pozwolę sobie o nich krótko opowiedzieć.
Przykład pana B
Pan B (lat 55) został oddelegowany do nadzorowania dużego projektu realizowanego 600 km od jego domu. Przydzielono mu natychmiast samochód służbowy klasy D z silnikiem benzynowym o temperamencie harmonizującym ze spokojnym charakterem pana B. Samochód ten był wcześniej użytkowany przez kolegę pana B, który przez dwa lata przyprawił mu jedynie 40.000 km i dwa odrapania na obręczach kół. Pan B co tydzień przemierza trasę z domu do miejsca pracy, oprócz tego porusza się samochodem pomiędzy dwoma biurami i hotelem na miejscu. Praktycznie wszystkie te miejsca są połączone autostradami. Pan B jeździ bardzo spokojnie, dużo rozmawia przez telefon w czasie jazdy albo słucha książek z płyt. Samochód pana B odbębnia przegląd w ASO co 15.000 km, czyli co dwa miesiące. Przez rok pan B przejeżdża tym samochodem ponad 100.000 km(!). Projekt się kończy, pan B oddaje auto do firmy leasingowej, która 3 letnie benzynowe auto z segmentu D z przebiegiem prawie 150.000 km najpewniej wystawi do sprzedaży.
Przykład pana C
Pan C jest ambitnym, młodym pracownikiem działu marketingu. Uwielbia szybkość. Kilka lat temu kupił nowe auto z wysokiego segmentu C. Dość mocny silnik wysokoprężny poddał prawie natychmiast operacji wstrzyknięcia dodatkowych koni. Oczywiście poza ASO, bo tam nie dość, że chcieli wystawić panu C wyższy rachunek, to dodatkowych koni miało być mniej. Dzięki tej operacji sprint na drag-stripach spod miejskich świateł zaczął skutkować w przyjemnych damskich achach i ochach na fotelu pasażera. O różnych odcieniach głosu, brunetek, blondynek... Pan C wykorzystywał swoje auto głównie w mieście i w okolicach. Raz do roku szybki wypad na wakacje upamiętniony wiernym portretem z niemieckiego mandatu. Pan C nie zawsze miał czas oddać auto na przegląd. Po paru latach auto zaczęło mieć lekki żal o tak instrumentalne traktowanie. Koło zamachowe zaczęło postukiwać, zjedzone na drag-stripach łożysko przedniego koła trzeba było wymienić. Auto zaczęło mieć w zwyczaju otulanie przeciwników czarnym dymem. Pan C również zaczął mieć żal do swojego auta. W wieku 4 lat (mówię o wieku auta, nie pana C), wystawił je na sprzedaż z przebiegiem 120.000 km.
Przykład Pani E
Pani E jest kierowcą z wieloletnim stażem. Kilka lat przed przejściem na emeryturę kupiła nowe auto z segmentu C. Spokojny silnik benzynowy, przyzwoite wyposażenie. Pani E bardzo źle znosi początek jesieni swojego życia. Zawsze miała władzę, lubiła władzę, a teraz? Brak władzy nad ludźmi pani E rekompensuje władzą nad rzeczami. Władzą despotyczną, nie cierpiącą sprzeciwu. Co ma znaczyć, że krawężnik nie ustępuje przy parkowaniu, ma ustąpić i już! Co ma znaczyć ta lampka z kluczem na desce rozdzielczej. Chcą tylko pieniądze wyskubać i już! Pani E w zasadzie nie wyjeżdża poza miasto. Przemierza swoim wehikułem kilka tysięcy km rocznie, najczęściej w podskokach po 2-3 km. Pani E prawie codziennie robi zakupy w kilku sklepach, do których oczywiście jeździ samochodem. Do jednego, drugiego, trzeciego. Kilka miesięcy temu mąż pani E również przeszedł na emeryturę. Małżeństwo postanowiło sprzedać jeden z samochodów. Wybór nie był trudny, samochód pani E był w znacznie gorszym stanie niż samochód pana E. Samochód pani E, sześcioletni kompakt z przebiegiem 35.000 km został wystawiony na sprzedaż.
Wróćmy na nasz plac. Jakie wrażenie wywarły na nas podstawowe informacje zawierające przebieg samochodów? A jaka jest rzeczywistość?
Osobiście chciałbym wiedzieć gdzie i kiedy wyląduje na sprzedaż samochód pana B (niestety jest już za późno). Wierzę, że to auto w dobrych rękach jest w stanie przejechać jeszcze setki tysięcy kilometrów. Tymczasem z góry współczuję przyszłemu nabywcy samochodu pana C. Od samochodu pani E potencjalnych nabywców same powinny odstraszać ranty obręczy kół o fantazyjnych kształtach, pierońsko porysowane szyby od drapania lodu przypadkowo napotkanym przedmiotem i niemiłosiernie wytarty fotel kierowcy.
Na koniec, dla cierpliwych, niedawno pewien dobry znajomy poprosił mnie o radę przy zakupie samochodu. Kiedy podesłałem mu kilka, moim zdaniem ciekawych, linków do ogłoszeń, odpowiedział mi tymi słowami: wiesz, chyba nie jestem mentalnie gotowy na to, żeby jeździć samochodem z przebiegiem większym niż 120.000 km... Pozostawiam to bez komentarza...
Zakładka