2. Samochody elektryczne lub hybrydowe są ekologiczną alternatywą dla aut spalinowych
To na razie całkowita iluzja. Same ekoauta wprawdzie nie emitują spalin bądź emitują ich niewiele, jednak pobierają prąd z nieekologicznych elektrowni węglowych. A potrzebują go naprawdę dużo.
Uczeni z niemieckiego Instytutu Przyszłości Systemów Energetycznych (IZES) przeprowadzili symulację zakładającą, że w ich kraju milion aut spalinowych zmieniłoby się w elektryczne. Okazało się, że każde przyczyniłoby się do emisji 200 gramów dwutlenku węgla na jeden przejechany kilometr. Tymczasem auta o zwykłych silnikach spalinowych emitują około 160 gramów CO2 na kilometr. Póki więc prąd czerpiemy z elektrowni węglowych, zostańmy przy tradycyjnych samochodach.
Gdybyśmy chcieli przesiąść się do elektrycznych aut, musielibyśmy zbudować nowe elektrownie. Jak wiele – sprawdzili naukowcy z Oak Ridge National Laboratory w Stanach Zjednoczonych. Założyli, że 25 proc. aut Amerykanie zamienią na hybrydy. Jeśli wszyscy ładowaliby ich baterie po godzinie 22, kiedy zapotrzebowanie na prąd jest niewielkie, wystarczyłoby osiem nowych elektrowni. Gdyby jednak kierowcy hybryd podłączyli się do gniazdek o godz. 17, potrzeba by już było 160 dodatkowych dużych elektrowni węglowych. I to, przypomnijmy, przy założeniu, że hybrydy stanowiłyby tylko 25 proc. amerykańskich aut.
Dla wszystkich trzeba zbudować aż 640 nowych elektrowni. Jak szacują naukowcy, amerykańska produkcja energii wzrosłaby wówczas o 65 proc., podobnie jak związana z nią emisja gazów cieplarnianych.
To jednak wcale nie jest jeszcze najczarniejszy scenariusz. Gdybyśmy bowiem wszyscy kupili auta w pełni elektryczne, trzeba by zwiększyć produkcję energii nie o 65, ale o 3400 procent! Takie zwiększenie liczby elektrowni wywołałoby katastrofę ekologiczną.
Zakładka