Pokaż wyniki od 1 do 9 z 9

Temat: Wszystko co na F jest bee, najlepsze niemieckie? Ciekawy art.

  1. #1
    Znawca tematu Avatar tradelux
    Zarejestrowany
    paź 2010
    Skąd
    Katowice, Kraków
    Postów
    5,568
    Podziękowano Thanks Given 
    91
    Podziękowano Thanks Received 
    5
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    19

    Domyślnie Wszystko co na F jest bee, najlepsze niemieckie? Ciekawy art.

    Ciekawy artykuł, dla osób, które twierdzą, że wszystko na F jest bee, a najlepsze niemieckie

    http://motoryzacja.interia.pl/wydarz...-falsz,1584750

    Nie przepłacaj za niemieckie!
    Czwartek, 20 stycznia (16:27)

    W Polsce wciąż pokutuje jeszcze wyrobiony w późnym PRL-u pogląd, że samochody dzielą się właściwie na cztery grupy: krajowe, niezłe, dobre i niemieckie.

    Tę obiegową mądrość potwierdzają również handlarze - by szybko sprzedać używany samochód auto musi być: niemieckie, błyszczące i - przynajmniej licznikowo - legitymować się przebiegiem poniżej 180 tys. km.

    O to, by niektóre marki i państwa stawiać w motoryzacyjnym rozwoju wyżej niż inne, dbają sztaby specjalistów planujących kampanie reklamowe. Zewsząd atakują nas hasła typu "hiszpański temperament, niemiecka technologia" podkreślające wyższość pewnych marek nad innymi. To one w znacznym stopniu kształtują nasze poglądy, które - niezamierzenie dla twórców strategii marketingowych - przenoszą się również na rynek wtórny.

    Dla przykładu - zachwyt nad motoryzacją zza Odry zauważymy wczytując się w treść wielu ogłoszeń. Bez wyraźnego powodu, niektóre samochody wyceniane są znacznie wyżej niż równoroczne pojazdy konkurencyjnych - nie niemieckich - marek. Czy są lepsze niż inne? W kilku przypadkach tak, ale kierowanie się wpajanymi od lat stereotypami może nas później dużo kosztować.

    Chociaż wielu Polaków zdaje się wypierać takie informacje, prawdą jest, że począwszy od połowy lat dziewięćdziesiątych na wizerunku aut z Wolfsburga, Ingolstadt czy Stuttgartu pojawiły się głębokie rysy. Świetnymi przykładami są tutaj zwłaszcza auta Mercedesa i Volkswagena.

    Jakościowa degradacja tych pierwszych rozpoczęła się w 1995 roku, gdy na rynku pojawił się model W210. Popularny w Polsce "okular" napsuł marce ze Stuttgartu dużo krwi - użytkownicy skarżyli się na skandaliczną wręcz jakość zabezpieczenia antykorozyjnego i - w przypadku niektórych jednostek wysokoprężnych - trudną obsługę.

    Mercedes zdawał się nie dostrzegać problemu, z kolejnymi modernizacjami jakość powłoki lakierniczej nie ulegała zmianie. Właścicielom nowszych egzemplarzy doszły za to nowe problemy - samochód doposażono w nowe układy elektroniczne, których nieplanowane działanie często urastało do miana sztucznej inteligencji.

    Dziś, gdy od premiery modelu minęło już 15 lat, samochód jest kuszącą propozycją dla wielu miłośników niemieckiej motoryzacji. W różnych serwisach ogłoszeniowych aż roi się od anonsów, nawet najstarsze auta wyceniane są o wiele wyżej niż konstrukcje włoskie czy francuskie.

    Czy dziś warto dopłacać do chromowanej gwiazdy na masce? W większości przypadków - zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że największą zaletę tego modelu - wytrzymałe podzespoły mechaniczne - docenili w większości poprzedni użytkownicy, realne przebiegi wielu egzemplarzy dobijają właśnie do pół miliona kilometrów.

    Niestety - dla laika jest to zupełnie nie do wychwycenia, bowiem W210 słynie również ze świetnych materiałów we wnętrzu, które nawet po 400 tys. km nie wykazuje wyraźnych oznak zużycia. Są więc ogromne szanse na to, że za cenę o kilka tysięcy wyższą niż w przypadku konkurencji, kupimy mocno przegniłe (zwróćmy uwagę na okolice uszczelek, progów i - koniecznie - stan elementów nośnych!) auto z przebiegiem prawie pół miliona kilometrów.

    Niestety, chłodna kalkulacja często wygrywa z emocjonalnym podejściem do zakupu. Wielu decyduje się wiec na zakup łudząc się, że samochód który kosztował przeszło 200 tys. zł, nawet po 15 latach eksploatacji, nie może być przecież kupą złomu. To błąd.

    Innym przykładem na to, że kierowanie się przy wyborze auta stereotypami może się dla nas bardzo źle skończyć jest rozchwytywany na rynku wtórnym volkswagen passat typoszeregu B6. Samochód - chociaż nierzadko wyceniany niemal dwukrotnie wyżej niż np. laguna II - śmiało może stawać z nią w szranki rywalizując o tytuł "królowej lawet". Zwłaszcza egzemplarze wyprodukowane przed 2008 rokiem potrafią doprowadzić właściciela do szewskiej pasji. Notorycznie zdarzają się np. usterki kolumny kierowniczej, wspomagania hamulców, elektroniki czy zawieszenia.

    Jakby tego było mało, pod maską B6 nader często spotkamy silnik 2,0 TDI, który - cytując fanów marki zrzeszonych w różnych forach internetowych - jest "największym gniotem jaki opuszczał fabryki Volkswagena w historii".

    Wiele - także nowszych, wyprodukowanych po 2008 roku egzemplarzy - cierpi z powodu pękania głowic (kiepska jakość stopu), usterek wtryskiwaczy, kół dwumasowych i turbosprężarek. Inną dokuczliwą usterką jest wycieranie się koła zębatego napędzającego pompę oleju. Usterka, której usunięcie wyceniane jest w serwisie na circa 12 tys. zł doprowadzić może do zatarcia silnika.

    Powyższe przykłady prezentujemy nie po to, by zniechęcić was do zakupów takich czy innych samochodów używanych. Pragniemy jedynie podkreślić, że kierowanie się przy zakupie auta stereotypami i opiniami innych, często obrócić się może przeciwko nam. Dzielenie aut wg kraju pochodzenia mija się dziś z celem. Niektóre BMW i mercedesy sprowadzane są do Europy ze Stanów, by obejść przepisy celne toyoty produkuje się w Turcji i Wielkiej Brytanii, najbardziej niezawodne "włoskie" auta pochodzą z polskiej fabryki Fiata w Tychach.

    Dlatego właśnie - zanim zdecydujemy się na konkretny używany samochód konkretnej marki - postarajmy się zaczerpnąć na jego temat jak najwięcej informacji. Taktowanie producentów przez pryzmat stereotypów i dogmatów, w myśl których pojazdy jednej marki są bezawaryjne, innej bezpieczne a jeszcze innej psują się na potęgę, to lekkomyślność ocierająca się o głupotę.

    Pamiętajmy, że większość pojazdów różnych producentów składana jest z części dostarczanych przez tych samych podwykonawców, miejsce montażu czy kraj pochodzenia ma obecnie niewielkie znaczenie. Kluczową kwestią dla niezawodności jest przecież kontrola jakości, która może być równie dobra w Chinach, Niemczech, Francji czy Japonii.

    Stereotyp - konkretny kraj = jakość, to droga na manowce. Dla przykładu - uterenowiony "japoński" mitsubishi outlander produkowany jest w Holandii, a jego "francuski" brat bliźniak - citroen C-crosser - montowany jest w Japonii.


    Nie dajmy się więc ponieść emocjom zakładając z góry, że samochody jednej marki są lepsze niż inne tylko dlatego, że - przynajmniej w naszym odczuciu - pochodzą z tego czy innego kraju i wyprodukował je taki, a nie inny producent.

    Pamiętajmy, że na tym, byśmy wciąż wierzyli w to, że mercedesy są bardzo solidne, volkswageny się nie psują, a volvo są najbezpieczniejsze, zależy właśnie producentom.
    ---

    Facebook: www.facebook.com/TradeLUX.samochody
    Otomoto: trade-lux.otomoto.pl
    Login na allegro: trade-lux

  2. #2
    Mark86
    Gość

    Domyślnie

    Ciekawe ile wody jeszcze musi upłynąć w Wiśle żeby Polacy to zrozumieli...

  3. #3
    Moderator+ Avatar dural
    Zarejestrowany
    wrz 2010
    Skąd
    Kuj-Pom
    Postów
    1,321
    Podziękowano Thanks Given 
    526
    Podziękowano Thanks Received 
    1
    Podziękowano
    1 Post
    Siła Reputacji
    15

    Domyślnie

    Łukasz dużo w tym racji, ale zostały przeanalizowane "typowe" a raczej topowe polskie samochody z koncernu VAG i Benz.
    Pytanie czy jak byśmy się zagłębili w typowe bolączki popularnych aut japońskich/francuskich nie znaleźlibyśmy podobnej sytuacji?

    Nie piszę tego jak właściciel VAG'a , też mnie np dopadła usterka kolumny kierowniczej..
    Co jest najbardzi*** *****iające , że jak człowiek miał auto powiedzmy z 2005 roku to na początku wymieniano CAŁA kolumnę (i tylko li w ASO) za 4tyś zł...
    na dzień dzisiejszy jest to od 600-900zł (samo moduł +2 lata gwarancji).

    Koła dwu masowe nieumiejętnie używane szybko się wyrabiają i to bez względu na model i markę

    Ogólnie fajny artykuł , kupując samochód trzeba zasięgnąć informacji w warsztatach,poczytać fora i skalkulować czy bierzemy na siebie ryzyko napraw, które męczą dany model.

    BTW mail ze scanami

  4. #4
    Znawca tematu Avatar takietam
    Zarejestrowany
    paź 2010
    Skąd
    Olsztyn
    Postów
    3,694
    Podziękowano Thanks Given 
    1,658
    Podziękowano Thanks Received 
    0
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    17

    Domyślnie

    W sumie trochę mylący tytuł. Myślałem, że będzie coś o Fordach i Fiatach.

    Czy dziś warto dopłacać do chromowanej gwiazdy na masce? W większości przypadków - zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że największą zaletę tego modelu - wytrzymałe podzespoły mechaniczne - docenili w większości poprzedni użytkownicy, realne przebiegi wielu egzemplarzy dobijają właśnie do pół miliona kilometrów.

    Niestety - dla laika jest to zupełnie nie do wychwycenia, bowiem W210 słynie również ze świetnych materiałów we wnętrzu, które nawet po 400 tys. km nie wykazuje wyraźnych oznak zużycia.
    Tymi stwierdzeniami jak dla mnie sami przeczą tezie artykułu i dowodzą wyższości aut niemieckich.
    Od połowy lat 90 księgowi siedzą wszędzie i każda marka zaliczyła większe lub mniejsze wpadki, tu podali dwa najbardziej jaskrawe. Wg mnie na dzień dzisiejszy za znaczek VW albo Audi nie warto dopłacać ale za BMW czy Merca już tak.
    Jeżeli pamiętamy, że wszyscy jesteśmy pomyleni, to tajemnice znikają, a życie staje się zrozumiałe.
    www.ogloszenia-motoryzacyjne.net

  5. #5
    To ja, Lasy
    Gość

    Domyślnie

    Zawsze mnie zastanawiało jedno-dlaczego za marki niemieckie uznaje się tylko VW, Audi, BMW, MB (i ew. Porsche). To w takim razie skąd pochodzi Opel i (europejski) Ford skoro nie chcą ich zaliczyć do niemieckich marek? I jakie jest kryterium, które decyduje, czy samochód jest niemiecki czy nie?

  6. #6
    pecet
    Gość

    Domyślnie

    Kolejny artykuł z interii, który koniecznie chce udowodnić że polacy to *****ie i na niczym się nie znają. Nie podoba mi się ta obecna tendencja do obrażania wszystkiego co nasze, która zresztą mocno jest widoczna też na tym forum (polacy to, polacy tamto, polaczek taki, w Polsce jest najgorzej, itp itd). Nie wiem jak dla was, ale dla mnie liczy się jaki jest człowiek nieważne czy Polak, Niemiec czy Nigeryjczyki i takie uogólnianie jest mocno irytujące.

    Ale wracając do tematu, to jak widać nie tylko u nas wielbione jest wszystko co niemieckie, co np. doskonale widać na reklamie citroena http://www.youtube.com/watch?v=hUyXxvrwBCU która nie jest przeznaczona na nasz rynek.

  7. #7
    Wolf
    Gość

    Domyślnie

    Stereotyp - konkretny kraj = jakość, to droga na manowce. Dla przykładu - uterenowiony "japoński" mitsubishi outlander produkowany jest w Holandii, a jego "francuski" brat bliźniak - citroen C-crosser - montowany jest w Japonii.
    Chciałbym dodać że w tym Mitsu silnik diesla to 2.0 TDI VW

  8. #8
    Znawca tematu Avatar tradelux
    Zarejestrowany
    paź 2010
    Skąd
    Katowice, Kraków
    Postów
    5,568
    Podziękowano Thanks Given 
    91
    Podziękowano Thanks Received 
    5
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    19

    Domyślnie

    Zgadza się. Jest również dostępny bardzo dobry 2.2HDI, ale za sporo droższą dopłatą.
    W Peugeocie 4007 i C-Crosserze są tylko 2.2HDI.

    pecet: Interia ma niestety w większości przypadków rację. Każda nacja ma coś wpojonego w swoje zachowanie, przez to jest charakterystyczna
    ---

    Facebook: www.facebook.com/TradeLUX.samochody
    Otomoto: trade-lux.otomoto.pl
    Login na allegro: trade-lux

  9. #9
    Znawca tematu Avatar tradelux
    Zarejestrowany
    paź 2010
    Skąd
    Katowice, Kraków
    Postów
    5,568
    Podziękowano Thanks Given 
    91
    Podziękowano Thanks Received 
    5
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    19

    Domyślnie

    Kolejny ciekawy artykul z zycia wziety

    http://www.poboczem.pl/naszym-zdanie...kow,nId,361843


    Niemcy uczą się od... Koreańczyków!

    Wielu rodaków wciąż dzieli samochody na te niemieckie, i resztę, która - w ich mniemaniu - nie może się z nimi równać. Na giełdach i w komisach niepodzielnie królują audi, bmw, mercedesy i volkswageny, określenie "niemieckie auto" to wciąż synonim jakości, niezawodności i prestiżu.


    Wypada jednak zauważyć, że o ile tego typu myślenie wydawało się słuszne w latach dziewięćdziesiątych, o tyle dzisiaj nie znajduje już żadnego potwierdzenia w faktach. Włoska, francuska i koreańska konkurencja uczyniła ogromne postępy w dziedzinie jakości, a Niemcy z każdym kolejnym rokiem coraz niżej opuszczali stawianą sobie poprzeczkę. Przykłady wymieniać można długo - jeszcze dwadzieścia lat temu nikt nie pomyślałby, że z trzyletniego, bezwypadkowego mercedesa szpachelką można będzie zdrapywać odpadające płaty rdzy, a wyprodukowany przez Volkswagena silnik Diesla rozleci się w drobny mak po przebiegu 70 tys. km...

    Śmiało można dziś stwierdzić, że - przynajmniej w kwestii niezawodności i jakości wykonania - wielu niemieckich producentów wyraźnie cofnęło się w rozwoju. Największy krok w przód wykonały za to firmy z Korei.

    Jeszcze dziesięć lat temu, samochody sygnowane logiem Kii czy Hyundaia wywoływały w Europie uśmiech politowania. Auta traktowane były przez kierowców w kategorii samochodowych "wynalazków" jednorazowego użytku. Koreańczycy szybko zdali sobie jednak sprawę z ich niedoskonałości i wzięli się za rozwiązywanie problemów.
    Reklama

    W mgnieniu oka powstały nowe ośrodki badawcze, zarząd Hyundaia i Kii nie szczędził środków na zatrudnienie doświadczonych inżynierów i stylistów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Oferta obu marek zmieniła się błyskawicznie, wyśrubowane normy kontroli jakości sprawiły, że producenci mogli objąć swoje wyroby długoletnią gwarancją.

    Dziś, zarówno Hyundai, jak i należąca do niego Kia to producenci, z którymi liczyć się muszą największe światowe potęgi motoryzacyjne. Produkowane przez koreańskie firmy samochody nie próbują już naśladować pomysłów konkurencji, ale same wyznaczają nowe standardy.
      Hyundai i30 to konkurent vw golfa
    Hyundai i30 to konkurent vw golfa

    Oto filmik, który robi furorę w Internecie. Martin Winterkorn, szef jednej z największych motoryzacyjnych potęg - Volkswagena - osobiście wybrał się na frankfurckie stoisko Hyundaia, by przyjrzeć się najnowszemu konkurentowi golfa - modelowi i30. Nie sposób przegapić, że zachowanie Winterkorna przypominało poczynania szpiegów przemysłowych. Szef Volkswagena sprawdzał i30 uzbrojony w miernik grubości powłoki lakierniczej i metrówkę, którą sprawdzał m.in. odległość słupka od kierownicy czy szerokość konsoli środkowej.

    Co więcej, Winterkorn nie krył podziwu dla niektórych rozwiązań. Szczególnie przypadł mu do gustu mechanizm regulacji kierownicy, który w hyundaiu działa zupełnie bezgłośnie. W słowach skierowanych do Klausa Bischoffa - szefa designu Volkswagena - skwitował "BMW nie potrafiło tego zrobić, my nie potrafiliśmy tego zrobić, dlaczego oni potrafili?"...
    ---

    Facebook: www.facebook.com/TradeLUX.samochody
    Otomoto: trade-lux.otomoto.pl
    Login na allegro: trade-lux

Tagi dla tego tematu

Zakładka

Zakładka

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •