Strona 1 z 3 123 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 15 z 32

Temat: Do wszystkich napalonych przy kupnie auta - czym grożą emocje - KONIECZNIE PRZECZYTAJ !!!!

  1. #1
    Kris75
    Gość

    Domyślnie Do wszystkich napalonych przy kupnie auta - czym grożą emocje - KONIECZNIE PRZECZYTAJ !!!!

    Cześć tylik,
    Od jakiegoś czasu jestem zapalonym fanem Twojego bloga.

    Muszę Ci przyznać, że wiedza którą tam przelewasz jest wartościowa a wysuwane wnioski są interesujące i dają do myślenia. Nie ukrywam, że jeśli chodzi o zakup samochodu to jestem Jeleniem i jako taki dałem się jakiś czas temu klepnąć po rogach. Chciałbym rzec – ostatni raz, ale pewności nie mam.

    Może dzięki Twojemu blogowi inne Jelonki w moim typie nie natną się na tanim, dobrym i bezwypadkowym aucie, tak samo jak naciąłem się ja. Chciałbym przedstawić i Tobie i im moją historię:

    Postanowiłem zmienić samochód, bo ile można się tłuc maluchem z `82 roku, którego dostałem od ojca? Fiacik poszedł za 300zł i nawet długo nie czekałem na kupca.

    Co do nowo kupowanego auta to założyłem parametry wyjściowe: rocznik min. 2003, maksymalnie 150 tysięcy km przebiegu, cena do 20 tys. zł. Silnik mały – najlepiej o pojemności jednego litra, pięć drzwi, pierwszy właściciel, najlepiej „garażowany i zimą nie jeżdżony”, itd.

    Przez jakiś czas przeglądałem allegro i otomoto, ale zawsze było coś nie tak. Moja kobieta już zwątpiła, że wreszcie przesiądziemy się na coś nowszego, aż tu kumpel wpadł na pomysł, że przy okazji wypadu do „stolycy” kupi się coś okazyjnie. Dodam, że w moim mieście auta są o 10-20% droższe niż w Poznaniu czy Szczecinie. Również Warszawa jawiła się jako raj aut „bezwypadkowych i tanich”.

    Czemu nie – pomyślałem. Średnio raz w miesiącu bywam w Warszawie to można okiem rzucić. Przejrzałem portale i rzeczywiście – w stolicy taniej.

    Zabukowałem sobie wizytę u 3 właścicieli aut z mojego targetu z otomoto i po załatwieniu spraw z firmie ruszyliśmy z kolegą oglądać owe cuda. Moja wiedza na temat aut i sprawdzania ich stanu była z pogranicza cicho-ciemny/buntownik. Co tu ukrywać – umiałem sprawdzić szyby i ich numerację, popatrzeć na główki nakrętek łączących blachę czy nie objechane i .. tyle. Kumpel mienił się ekspertem, co to już nie jedno auto kupił i każdego Gromosława na mile wyczuje.

    Pierwsze auto „bezwypadkowe” okazało się puknięte w prawy błotnik (był wyraźnie inny kolor lakieru). Na pytanie czy coś było robione, właściciel stwierdził – Pan widzi co i jak niech Pan się decyduje, bo czasu szkoda. Poza tym właściciel był pierwszy owszem ale.. w Polsce.

    Drugie auto sprzedawała kobieta. Na jakiekolwiek pytanie zadane przeze mnie, odpowiadała „Nie wiem, tatuś się wszystkim zajmuje”, tatusia niestety nie było i jakoś nie zamierzał szybko wrócić. Trzecie auto zostało sprzedane zanim je obejrzeliśmy. Perspektywa powrotu do domu bez samochodu i słuchania od oblubienicy że wstyd jeździć „Malczkiem” nie napawała mnie optymizmem. Ale od czego ma się kumpla. Postanowiliśmy, że zostaniemy na noc u jego siostry i rano objeździmy Modlińską (zdaje się). Tam komis na komisie i coś powinno się z ich oferty wybrać. Poza tym skoczymy na giełdę i na pewno coś znajdę.



    Spacer po giełdzie był nieporozumieniem. Chyba nie jestem z natury stworzony do handlu bo po pół godziny w galerii handlowej marudzę kobiecie, że mam dość. Na giełdzie było podobnie.

    No ale „twardym trzeba być nie miętkim” – jak mawiają, zatem po giełdzie skoczyliśmy na Modlińską. Rzeczywiście aut co nie miara. Błyszczące, pachnące, duże, małe – do wyboru do koloru. Chodzę od trupa do trupa i marudzę i smęcę. Mam generalnie dość, zmęczony jestem i jest mi wszystko jedno. Kumpel wypatrzył coś co spełniało moje wymagania:

    2004r, przebieg 98tys, benzynowy silnik 1.0, ładne, małe zwinne autko (marka ciesząca się dużym zaufaniem i dość popularna na rynku). Oglądamy oglądamy, podchodzi Pan Gromosław, Dzbry-dzbry, nawijka że dobre auto, że zna właściciela, że dużo chętnych i ogólnie (w domu znalazłem bilet wjazdu na giełdę sprzed 2 miesięcy :/).

    Szyba przednia wymieniona – a no tak, wie Pan jak to jest kamyczek i załatwione. Boczna też wymieniona – a no tak wie Pan jak to jest w Warszawie, włamali się kobiecie (bo kobieta jeździła oczywiście) i szybę wybili.

    I tu zaczyna się seria błędów które dokładnie widziałem – nawet w czasie rzeczywistym a po dokładnej analizie zapłakałem nad sobą i swoją głupotą!

    Błąd pierwszy: 2 szyby inne, próg jeden inaczej skorodowany niż drugi, malowany błotnik… To samo w sobie nic nie znaczy ale złożone do kupy, powinno dać do myślenia.

    Błąd drugi: jestem mocno zmęczony i rozkojarzony, kumpel jest zmęczony moim marudzeniem i wynajdywaniem usterek w każdym aucie.

    Suma sumarum, mówi, cena jest dobra, jak mi się nie spodoba to sprzedam u siebie na pniu i nie stracę.

    Błąd trzeci: sprzedam jak trafię na Jelenia takiego jak ja.



    Jazda próbna.

    Pan Gromosław zachwala – nic nie puka, nic nie stuka, wszystko się trzyma kupy.
    I tutaj popełniam
    błąd czwarty: Gromosław nie pozwolił mi kierować, ponieważ jak twierdzi, to auto w komis wstawione a komis jedynie pośredniczy.

    Na sucho biegi kiepsko chodzą i uwaga
    błąd piąty: Pan Gromosław mówi że nie umiem biegów wrzucać (wyczuł że Jelenie z nas i zasłonił się autorytetem).
    Dobra, decyzja podjęta, autorytet mówi, że nic nie stuka, nic nie puka i że biegi się nauczę wrzucać, jedziemy do banku po pieniądze.

    Wracamy a Gromosław wita nas z tekstem, że właśnie jakaś kobieta dzwoniła w sprawie kupna auta, ale z bólem serca musiał jej odmówić.

    Podpisujemy umowę i…
    błąd szósty: rocznik to nie 2004 ale 2003. Na moje delikatne uwagi ze to drobna nieścisłość pan Gromosław z uśmiechem odpowiada, że to przecież grudzień 2003r i że to przecież to samo co 2004 :/

    Błąd siódmy: wczoraj skończyło się OC. Miesięczne OC wykupione przez firmę pana Gromosława. Sprzedawca informuje mnie ze to żaden problem, bo miesiąc po skończeniu ważności jest ważne jeszcze. Dzwonie do znajomej agentki i pytam czy to prawda. Otóż w przypadku osób fizycznych to i owszem ale na firmę to nie. Ale od czego ma się kumpla. Mówi mi ze zajedziemy po drodze do jego siostry, która też jest agentem ubezpieczeniowym i to u niej kupie OC. Tak… gdybym kogoś stuknął „po tej drodze” to bym pewnie nie wypłacił się do końca życia, ale jakoś wtedy o tym nie pomyślałem.

    Auto zakupione i w drogę. Godzinka jazdy i jesteśmy na miejscu. Zachwyty całej rodziny – ach och, jakie ładne, błyszczące, pachnące…

    Na drugi dzień zajeżdżam do znajomego mechanika, Dzbry-dzbry, Panie Józiu, co Pan sądzi. A co sądzić, rzecze Pan Józio. Błyszczy jak nówka to pewnie puknięty. …. po pół godziny wyszedłem blady.

    Przód, drzwi, tył – centymetry szpachli. Zamiast poduszki – zaślepka, od spodu sterczał drut spawalniczy… Już nie chciałem wiedzieć czy to rozdarcie czy ćwiartka (przyznam się ze w owym czasie ćwiartka kojarzyła mi się jedynie z płynem w butelce). Plastiki we wszystkich możliwych odcieniach, klocki pordzewiałe, widać auto stało długo zanim ktoś je uzdatnił.

    W pierwszym odruchu chciałem auto spalić! Zadzwoniłem do sprzedawcy a ten bezczelnie, że wyraźnie mi mówił ze auto jest z przeszłością, nawet rzekomo koledze też o tym mówił. Widać obaj z kumplem słyszeliśmy to co chcieliśmy.


    Ehhhh….
    Niestety muszę to napisać, ale… owe auto sprzedałem praktycznie od ręki. Cena Czyni Cuda jak to piszesz na blogu. Nawet doszło do kłótni między kupującymi!

    Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że kupujący pojechali ze mną do ich znajomego mechanika. Myślałem, że nic z tego nie będzie bo facet bezbłędnie stwierdził, które elementy były malowane, ba co więcej – znalazł jeszcze spaw na tylnym słupku przy bagażniku, o którym ja nawet sam nie wiedziałem! Zauważył też zaśniedziałe klocki.
    Ale… no właśnie… Cena Czyni Cuda.

    Poza tym wizualnie autko prezentowało się naprawdę świetnie. Nawoskowany lakier błyszczał jak nowy (to dlatego postanowiłem sprzedać zanim szpachla zacznie pękać, łuszczyć się albo lakier zmatowieje), w środku plastiki lśniły a kobieta się napaliła na ten model (mały, kobiecy samochodzik). Sądzę też, że oglądali już sporo aut w komisach i pewnie też na ich tle ten wydawał się idealny i za dobrą cenę. No i ta konkurencja czekająca na ich decyzję. Pewnie też mieli już dość szukania i chcieli ten kłopot mieć za sobą. Ja czuję się czysty, bo niczego nie ukrywałem i oni byli w pełni świadomi jakie auto kupują.

    Mechanik jedynie skwitował słowami – a co tu kupić niebitego w takiej cenie?

    Sądziłem, że przy mnie nie chce mówić i później powie im, że jednak warto poszukać czegoś innego, ale po godzinie Ci ludzie do mnie zadzwonili i auto zmieniło właściciela.
    Jednak nie jestem z tego dumny :/ Ciekawostką jest fakt, że moja kobieta do dziś nie może przeboleć, że sprzedałem takie ładne auto!


    Długo trawiłem zakup tego auta i nie mogłem sobie wybaczyć swojej głupoty. Błędy, które popełniłem były opisywane przez Ciebie wielokrotnie. Pospiech, okazja (cenowa), zmęczenie materiału, kiepski doradca, dobra nawijka handlarza, podparcie się jego autorytetem i „znam właściciela”.
    Od siebie dodam jeszcze kilka istotnych rzeczy.

    „Dzwoniła kobieta ale z bólem serca musiałem jej odmówić’ – sztuczne zainteresowanie rzekomym klientem miało mnie zmusić do szybszego podjęcia decyzji. Ten sam motyw jest wykorzystywany przy umawianiu kupujących na tą samą godzinę na oglądanie auta. Czujemy „oddech konkurencji” na plecach i zakup auta staje się rywalizacją, którą musimy wygrać. Sam też tak zrobiłem (niestety).
    Druga istotna sprawa to fakt iż widziałem już wcześniej wiele się rzęchów i te auto po prostu na ich tle wyglądało dobrze. Konkluzja taka, że następnym razem warto obejrzeć auto co najmniej dwa razy z inna osobą.

    Po trzecie – Rok 2004 a 2003. Różnica w cenie tego auta z roku 2004 i 2003 wynosi minimum tysiąc zł. Ale tutaj zadziałała reguła konsekwencji. Skoro zaszedłem tak daleko, zdecydowałem się, wypłaciłem pieniądze z banku spisałem umowę to przecież grudzień 2003 a styczeń 2004 to w zasadzie to samo. Sądzę, że ten sam mechanizm zadziałał u mnie w przypadku stwierdzenia braku OC. Konsekwencja i „głupio się teraz wycofać”.

    A tak generalnie to ja po prostu miałem już dość szukania auta i jak najszybciej chciałem mieć proces zakupu za sobą! Cokolwiek kupić aby już nie mieć problemu!

    Po tej wpadce kupiłem auto od człowieka z bloku obok, po tygodniu zastanawiania się, dwóch jazdach próbnych i wizycie u Pana Józia i mimo że cena rynkowa była +10%.

    Ale nadal, jak każdy (?) Polak zerkam na otomoto w poszukiwaniu taniego, dobrego i bezwypadkowego auta (taniego zwłaszcza), wierząc, że na pewno któreś z nich należało do emeryta lekarza, co jeździł nim tylko w niedziele. Tak wiec skoro ja nie chcę się uczyć na własnych błędach to jak inni maja się uczyć na cudzych?



    Tak na marginesie – powiem tylko, że Twoj blog otwiera oczy.
    Nie to, że od razu będę ekspertem i zdiagnozuje każdego Szczepana czy drugą warstwę lakieru, ale następnym razem trzy razy się zastanowię zanim kupię OKAZJĘ bądź IGIEŁKĘ.

    Jednak tanio i dobrze to niedobrana para.
    Pozdrawiam,
    Yossarian
    http://tylik.motogrono.pl/kolejna-smutna-ballada/

  2. #2
    Starszy użytkownik Avatar czapaja
    Zarejestrowany
    paź 2010
    Skąd
    Kraków
    Postów
    1,232
    Podziękowano Thanks Given 
    199
    Podziękowano Thanks Received 
    0
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    15

    Domyślnie

    No cóż nie on pierwszy i niestety pewnie nie ostatni dał się zrobić w balona tym sk.......m:/ czytałem tą opowieść już kiedyś u Tylika i szlag mnie trafia jak handlarze potrafią bez skrupułów wydrzeć od ludzi ciężko zarobione pieniądze Life is brutal...

  3. #3
    carpasja
    Gość

    Domyślnie

    a wystarczyło podjechać do pierwszego lepszego serwisu, stacji diagnostycznej. Mi nie jest szkoda takich ludzi. Sami się pakują w bagno, dostając aż 7 sygnałów. Brak doświadczenia nie jest wymówką. Jak ktoś wydaje ileś tysięcy PLN to standardem powinien być przegląd auta przed zakupem. Kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy tego nie robią. Płakanie nad rozlanym mlekiem, przestrogi itd... to wszystko nie miałoby miejsca gdyby ktoś ruszył mózgiem na 3 minuty. To nie wymaga doktoratu z psychologii i finansów. Trzeba poprostu dbać o swoje życie a wydaje mi się, że przy zakupie używanego samochodu nabywca własne bezpieczeństwo ma gdzieś stawiając na pierwszym miejscu błyszczący lakier i chęć pozbycia się już "problemu" zakupowego. Nie ma wytłumaczenia dla takiej postawy. Kupując telewizor, komórkę, meble do mieszkania czyli rzeczy w niskim stopniu wpływające na bezpieczeństwo potrafimy przeczesać internet w poszukiwaniu opinii i informacji o sprzedawcach. A przy samochodzie ta cecha zanika. Jakiś powód dla którego się tak dzieje?

  4. #4
    netymark
    Gość

    Domyślnie

    no przecież wziął specjalistę. od siedmiu boleści co prawda ale wziął. sam kupujący więcej wybrzydzał niż specjalista więc sądzę z tej opowieści, że gdyby był sam to by się nie zdecydował. niestety pseudospecjaliści co im się wydaje, że znają się na autach są wśród nas. jak mi taki przyjeżdża to się go pytam ile w życiu aut rozebrał, ile poskładał, ile naprawił. przeważnie po tym pytaniu jego pewność siebie spada do zera.
    kiedyś znajoma nie wyrobiła na zakręcie i zatrzymała się w polu. o tyle niekorzystnie, że na dachu. poszło na bezgotówkę czyli szybko zrobione, szybko skasowane, szybko wydane, zwłaszcza, że znajoma potrzebowała auta do pracy. jak podjechała autem pod biuro to rysy od szpachlu na dachu były jak rowy okalające nasze drogi, widoczne z daleka gołym okiem. przyjechał 'specjalista' od samochodów, polecił ludziom i wzięli. Cena Czyni Cuda

  5. #5
    Antek83
    Gość

    Domyślnie

    Jak mnie czasami znajomi proszą albo z rodziny abym z nimi pojechał obejrzeć wstępnie auto to szczerze mówiąc nie lubie tego. Co by nie mówic oczekują odemnie że wszystko znajde, a czasami nie da sie wszystkiego zobaczyć i znaleźć każdą wade.
    Jak to napisał carpasja należy podjechać z samochodem na warsztat. Dlatego stacja diagnostyczna powinna byc obowiązkiem w przypadku aut które po wstepnych ogledzinach nie budza zastrzerzeń. Jednak dużą część bubli można znaleźc juz podczas wstepnych oględzin i jazdy próbnej.

  6. #6
    netymark
    Gość

    Domyślnie

    nie wiem jaką stację diagnostyczną masz na myśli. przeważnie gdy przewiozę się autem i pojadę na diagnostykę to muszę szpeniowi mówić gdzie mi coś puka i sam sprawdzać bo na szarpakach nic nie widać i auto przechodzi przegląd bez problemu. musi być coś na prawdę wydygane żeby diagnosta sam z siebie znalazł. na typowej stacji sprawdzisz działanie hamulców i stan amorów. jak się przyłożysz to ustawienie świateł.
    masz na myśli serwis w salonie? każdy salon ma dwóch może trzech specjalistów. reszta to jakieś młodziki na stażu. zajrzyj kiedyś przez szybkę to sam się przekonasz. ktoś kto się zna na mechanice a tym bardziej na elektronice nie będzie robił na kogoś w jakimś saloniku.

  7. #7
    Pilsener
    Gość

    Domyślnie

    Jak mnie czasami znajomi proszą albo z rodziny abym z nimi pojechał obejrzeć wstępnie auto to szczerze mówiąc nie lubie tego
    - a ja lubię Lubię ludziom tłumaczyć, że nie warto rysować sąsiadowi auta, bo i tak jest kiepskie i nie ma mu co zazdrościć
    I po co stacja diagnostyczna albo ASO? Rozwiązania takie są drogie i mają swoje wady. Najlepiej do Henia i to do takiego, co takie igły tworzy. Rzuci okiem i już wie, co jest grane a nawet jeśli rzut okiem nie wystarczy, to odkręci wykładzinę, lampy, zajrzy tu i tam i będziesz miał pełen przegląd za pół ceny.

  8. #8
    Antek83
    Gość

    Domyślnie

    Chodziło mi o autoryzoweany serwis. Netymark rozumiem że masz w oczach sensory i potrafisz od razu stwierdzić czy auto ma wystrzelone poduchy, czy w pamięci nie ma błedów. Zapewne w domu posiadasz wszystkie interfejsy diagnostyczne Tech2, KL-Interface, X-Tool PS701 ..... i na miejscu sam dokładnie sprawdzasz.
    Co do mechaniki to ok zaden problem jest ocenić we własnym zakresie i to jest najmniejszy problem jak chcesz kupic sobie poloneza. Mówimy raczej o autach z innej póki gdzie mechanika tj. wymiana cześci eksploatacyjnych ma drugorzedne znaczenie i jest istotne przy zbijaniu ceny.

    Co do Aso i ich małej fachowości fakt różni ludzie tam pracuja ale zadajmy sobie pytanie. Kupujac auto powiedzmy na poziomie bmw E46 wiekszość uzytkowników tego forum pojdzie na warsztat do pana Józka gdzie jest tylko podnośnik czy wybierze sie do autoryzowanej stacji. Nie na każdym aso ogląda sie auto za szybką.

    Netymark sam sobie tez odpowiedz na to pytanie

    Dałem za przykład auto mające już kilka latek na karku, a co jeżeli myślimy o wydaniu kilkudzesięciu tysięcy na cztery kółka.....Takie sa realia.
    Nie twierdze aby z autem za 10 tys dla żony, teściowej jechac zaraz do aso bo to czesto mija się z celem, wiele można znaleźc juz po pierwszych 10 minutach
    Ostatnio edytowane przez Antek83 ; 21-08-11 o 07:42

  9. #9
    netymark
    Gość

    Domyślnie

    Cytat Napisał Pilsener Zobacz post
    - a ja lubię Najlepiej do Henia i to do takiego, co takie igły tworzy.
    święta racja. dobry lakiernik z daleka malowanie pozna nawet ładnie zrobione i bez miernika.

    Rzuci okiem i już wie, co jest grane a nawet jeśli rzut okiem nie wystarczy, to odkręci wykładzinę, lampy, zajrzy tu i tam i będziesz miał pełen przegląd za pół ceny.
    nie zawsze pozwalają coś odkręcić ale uszczelkę drzwi zawsze można zsunąć i zobaczyć czy są oryginalne zgrzewy na karoserii czy może poszycie było wstawiane.

    Chodziło mi o autoryzoweany serwis.
    i co ci da autoryzowany serwis. jeśli auta nie zobaczy porządny mechanik tylko młody chłopaczek bez doświadczenia udający, że się zna to i tak strucla kupisz.

    rozumiem że masz w oczach sensory....
    nie, tylko cyfrowy miernik lakieru, który jest bezstronny i prawdę powie

    ...i potrafisz od razu stwierdzić czy auto ma wystrzelone poduchy
    nie, nie potrafię, jeśli nie wymontuję albo nie zajrzę pod schowek to nie jestem pewien. ale ty wierzysz w autoryzowany serwis i komputer bo nie masz widocznie pojęcie do czego służą oporniki 2.2 oma kupowane na kilogramy w sklepach z elektroniką.

    czy w pamięci nie ma błedów
    i co ci dadzą w pamięci błędy. auta są naprawiane poza aso, nie wszyscy mechanicy mają komputery a błędy zostają w pamięci. podepnij się kiedyś komputerem pod sprawne auto. możesz różne rzeczy w pamięci zobaczy. błędy turbo, airbagów, abs. czasami auto łapie błąd poduszki bez żadnej kolizji czy wypadku. są to tylko sprawy napięciowe. ale ty się podepniesz i dyskfalifikujesz auto bo miało wywalone poduchy i nie wiadomo jak było bite. gratuluję braku doświadczenia, więc nie pisz mi tu o aso. można do nich jechać tylko jak potrzebujesz jakąś pierdułkę kupić, którą ciężko dostać na aledrogo.

    nie ważne za jaką kwotę auto kupujesz za 10 czy 100 tysięcy. u nas 95% jest kombinowanych a im lepsza cena tym gorzej co potwierdza to forum. więc nie licz na komputery, da się je oszukać. sprawdzaj lakier, spawane rozwiercone zgrzewy, odpal silnik i posłuchaj jak pracuje (jeśli oczywiście w ogóle kiedyś słyszałeś taki źle pracujący i potrafisz ocenić, że np. puka na panewce, albo stuka hydrauliczny popychacz zaworów). przewieź się po bruku, sprawdź czy hawiecha nie stuka, które plastiki stukają bardziej niż inne. aso tego nie robi, bierze na podnośnik i sprawdza czy nie ma wycieków. gdybyś miał doświadczenie w naprawie to byś wiedział, że zawiecha na podnośniku inaczej pracuje niż gdy auto jest na kołach czasami jakaś wybita tuleja wyjdzie ale czasami nie i trzeba sprawdzać auto jak stoi na kołach.

    uwierz mi, że nie jestem mechanikiem z wykształcenia tylko samoukiem pasjonatem ale ludzie którzy kupili auto ze mną lub ode mnie nie chcą ich zmieniać i bez żadnych problemów jeżdżą nimi baaaardzo długo.

  10. #10
    Antek83
    Gość

    Domyślnie

    Właśnie jestes pasjonatem i piszesz o czynnościach (sprawdzanie lakieru, nasłuch silnika podcas pracy, przejażdzka kontrolna ) które są podstawiowymi w kwestii oględzin auta i nie neguje ich. Są ważne i potrzebne jednak bardzo często to za mało.
    Piszesz że podpięcie pod kompa jest niepotrzebne gdyz wszystko da sie oszukać opornikami, uwierz mi nie wszystko, a błędy nieaktywne po jakims czasie są kasowane. Jeżeli sprawy napieciowe sa Twoim zdaniem błachostka to gratutluje, szczególnie te związane z poduchami. Wszystkie aktywne błędy o czyms świadczą a naprawa nie sprowadza sie do ich skasowania one jedynie sugeruja nieprawidłowość.
    Napisałeś że wierzysz miernikowi lakieru, gdyz sugerujesz sie jego wskazaniami. Ze wskazaniami miernika byłbym ostrożny. Nie zawsze grubsza warstwa lakieru sugeruje o porządnym dzwonie i nie jest to argument który przemawia juz do końca o odrzuceniu auta. Oczywiście u nas 90% aut po szpachli krajowych bądź sprowadzonych miało za soba większą przygode, jednak Polska to nie cały swiat

    Troche nieładnie że sugerujesz mój brak doświadczenia w mechanice, może tak i jest. Napewno są lepsi, zawsze miałem w sobie dużo pokory.

    Niedawno wróciłem ze szkolenia z rzeszy. Passata B7 rozłożyłem juz na cześci, ty zapewne nawet w nim nie siedziałeś.

    Jężeli Cie uraziłem to przepraszam, ale nie lubie jak ktos mi coś wmawia, pozdrawiam
    Ostatnio edytowane przez Antek83 ; 21-08-11 o 10:21

  11. #11
    netymark
    Gość

    Domyślnie

    nie napisałem, że to błachostka bo awarie elektryczne w nowych autach są bardziej kosztowne niż awarie mechaczne ale sprawdzanie auta komputerem o niczym nie świadczy. oporniki wkłada się nagminnie zamiast poduszek nie pisałem, że symuluje się nimi co kolwiek innego.
    wróciłeś ze szkolenia, fajnie, będziesz nadal aso zachwalał. a ja przyjadę do ciebie autem, w którym dla mnie stuka zawiecha i jeszcze nic nie znajdziesz bo na szrpakach ani na podnośniku nic nie widać. na stacji diagnostycznej mają mnie już dość i sam już sobie szukam potencjalnych źródeł hałasu bo kolega od przeglądów już dawno odpuścił.
    rozebrałeś b7, super, gratulacje. ja już do tysiąca rozebranych dobijam. też nie mówię, że jestem super mądry, bo cały czas korzystam z doświadczenia mądrzejszych, zwłaszcza osób, które się w marce lub branży specjalizują i uwierz mi pomimo kilkunastu lat w autach cały czas się uczę.

  12. #12
    Antek83
    Gość

    Domyślnie

    Wcale aso nie zachwalam, tylko sugeruje ze czasami sie przydają.
    No i wszystko sobie wyjaśniiśmy meżczyźni nie powinni drzeć kotów o pierdółki

    Z tym tysiącem to przesadziłeś, 8-9 to góra pewnie

  13. #13
    Moderator+ Avatar dural
    Zarejestrowany
    wrz 2010
    Skąd
    Kuj-Pom
    Postów
    1,321
    Podziękowano Thanks Given 
    526
    Podziękowano Thanks Received 
    1
    Podziękowano
    1 Post
    Siła Reputacji
    15

    Domyślnie

    Antek robisz grupę VAG?

  14. #14
    kara.kahn
    Gość

    Domyślnie

    netymark, z całym szacunkiem ale Twój pouczająco- deprecjonujący ton wypowiedzi mnie jakoś wyjątkowo irytuje, żeby nie powiedzieć wk...wia. Robisz z siebie super znawcę, reszta ludzkości dla Ciebie to *****e bez pojęcia o IQ szympansa. Pan mundry.
    BDW. Zdanie zaczyna się z dużej litery- tak się pisze po polsku, chyba, że jesteś Turkiem- wtedy zrozumiem. Nie odpisuj bo nie chcę się z Tobą przepychać.

    Regulamin... - pierwsze ostrzeżenie.
    Ostatnio edytowane przez Kris75 ; 21-08-11 o 16:46

  15. #15
    Starszy użytkownik Avatar PathLiner
    Zarejestrowany
    wrz 2010
    Skąd
    zachodniopomorskie
    Postów
    1,128
    Podziękowano Thanks Given 
    304
    Podziękowano Thanks Received 
    0
    Podziękowano
    _______
    Siła Reputacji
    15

    Domyślnie

    Ja tu widzę remis.
    Panowie, nie sprzeczajcie się o przecinki.
    My to musimy wszystko czytać od dechy do dechy -- a to piana sama.
    Spożytkujcie ten potencjał jakoś efektywniej.
    Peace.
    bez-wypadkowe.net — bawi i uczy

Strona 1 z 3 123 OstatniOstatni

Tagi dla tego tematu

Zakładka

Zakładka

Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •