Faktem jest, że gmina Mszana od kilku miesięcy prosiła władze PKP, by usunąć obiekt. Gdy w końcu udało się znaleźć właściciela i uzyskać zapewnienie, że będzie ogłoszony przetarg w tej sprawie, urzędnicy spali spokojnie. Ale w PKP usłyszeli obietnicę, że poinformują o rozpoczęciu prac. Tak się tego dnia nie stało, więc zadzwonił do nich zdenerwowany Błażej Tatarczyk, zastępca wójta z Mszany. – Demontują już? A myśmy jeszcze przetargów nie otwarli – słyszy po drugiej stronie słuchawki. Zdziwiony wsiada w auto i jedzie na plac budowy – relacjonuje nam sekretarz gminy, Joanna Szymańska. – A tam
dźwig, robotnicy, nawet radiowóz policyjny. Woła kierownika robót, prosi o dokumenty. Ten mówi, że ma papiery w aucie, który zaparkował nieco dalej, idzie po nie i… już nie wraca.
Policja, nieświadoma wcześniej, że zabezpiecza nielegalny proceder, od razu mogła działać. Prace wstrzymano, wiadukt stoi – mówi nam pani sekretarz.
Czytaj więcej:
http://www.dziennikzachodni.pl/artyk...u-cz,id,t.html
Zakładka