1 lipca weszła w życie znowelizowana ustawa o ochronie danych osobowych. Co wspólnego nowe prawo ma ze światem motoryzacji? Wbrew pozorom, bardzo dużo.
Ustawa określa m.in. warunki upubliczniania wszelkiego rodzaju nagrań, w tym popularnych w ostatnim czasie filmików zarejestrowanych samochodowymi kamerkami.
Zgodnie z obowiązującym od kilku dni prawem nagrania tego typ wykonywać można wyłącznie "na własny użytek". W praktyce oznacza to, że ich publikacja chociażby w Internecie jest niezgodna z prawem. Ustawa obliguje autorów do zarejestrowania wszystkich nagrań u generalnego inspektora danych osobowych. Chodzi o ochronę danych osób, które nagrane zostały nieświadomie. Nie można też publikować filmików zawierających adresy przedsiębiorstw czy numery rejestracyjne pojazdów.
Oznacza to, że "wrzucając" do Internetu filmik uwieczniający drogowe wyczyny innych uczestników ruchu narażamy się na nieprzyjemności. Upublicznienie wizerunku pirata drogowego (twarz) traktowane będzie jako złamanie prawa. Na problemy narażamy się nawet wówczas, gdy na nagraniu widać tablice rejestracyjne innych aut, mimo że prawnicy nie są zgodni, co do tego, czy można je traktować w kategorii danych osobowych.
Większość nagrań, których autorami są kierowcy samochodów, służyć ma ustaleniu winy w przypadku ewentualnej kolizji czy wypadku. Problem w tym, że prezentując nagranie przed sądem, autor łamie obowiązujące prawo zakazujące publicznego odtwarzania nagrań wykonanych na użytek własny. Oznacza to, że w przypadku orzekania o winie dotyczącej konkretnego zdarzenia drogowego sąd nie powinien brać tego typu dowodów pod uwagę.
Na szczęście, wielu prawników wskazuje na fakt, że - mimo nowelizacji ustawy o ochronie danych osobowych - sędzia w dalszym ciągu ma prawo do "swobodnej oceny dowodów". Oznacza to, że - tak jak do tej pory - sędzia może zezwolić na prezentacje nagrania i uznać dowód, ale nie jest do tego w żaden sposób zobligowany.
źródło: Interia.pl
Zakładka