Powiem tak:
Kiedyś, 20 lat temu - 450 km w 4 godz. - korzystając z drogi krajowej, to był zupełnie normalny czas. Możliwy do zrobienia między godz. 22 a 6 rano.
Dzisiaj - gdy skompensowana zabudowa miejscowości pozbawiona kilometra siermiężnej obwodnicy, spowalniacze ruchu, skrzyżowania świetlne dla ameb - czynne 24/24 jak i UDZIAŁ KAŻDEJ grupy społecznej w ruchu drogowym - wynik jest niemożliwy do uzyskania bez wyraźnie ryzykanckiego i niebezpiecznego dla innych uczestników, stylu jazdy.
Jest wyjście - trzeba planować podróż ze stosownym wyprzedzeniem, a po adrenalinę uderzać w inne aktywności.
Do czego zmierzam?
Przykład podręczny: "tzw wyprzedzanie na czołówkę" - na drodze dwujezdniowej z wyznaczonym poboczem. 15 lat temu po włączeniu kierunkowskazu, zjechaniu na 1/2 przeciwnego pasa - z przeciwka nikt nie oponował, tylko zgodnie z wtedy przyjętą kulturą, niepisaną zasadą - robił na nasz manewr wystarczające miejsce - odsuwając się w prawo. Dzisiaj, gdyby coś takiego zrobić - co najwyżej można trafić do kompilacji "HURR-DURR POPACZ-KLIKNIJ jaki CH*J na drodze".
W momencie, kiedy KAŻDY ma dostęp do miejsca za kółkiem, regulacje prawne właśnie wprowadzone - mają jak największy sens. Nigdy nie wiadomo co nas spotka - za wzniesieniem, za zakrętem, czy chociażby na ulicy - pod Lidlem.
Prawo Jazdy, posiadanie samochodu, dwóch, trzech - to sprawa drugorzędna w dniu dzisiejszym. Już nie trzeba do tego odrobiny choćby sprytu. Wystarczy zaświadczenie o zatrudnieniu i egzamin państwowy - po 12-stym podejściu. Stąd takie a nie inne przepisy (prawo?) o ruchu drogowym - jakie właśnie mamy.
Wypada się dostosować albo jak wspomniałem - przenieść się na wodę albo w powietrze - motorolotnie, słyszałem, że *****isty fan jest
Zakładka